Prosto je przygotować, uwielbiają je dzieci. Jednak kiedy weźmiemy do ręki opakowanie popularnych parówek i przeczytamy ich skład, aż włos jeży się na głowie. Są tłuste, naszpikowane substancjami chemicznymi i nikt nie ma pewności, z czego tak naprawdę się składają. Ze zgrozą można stwierdzić, że najgorszy skład mają parówki dla dzieci. Nie mają prawie mięsa! Fakt wziął pod lupę najpopularniejsze parówki i skonsultował ich skład z dietetykiem. Wnioski są przerażające...
- Parówki to prosty sposób na śniadanie - przyznaje Natalia Łapińska (25 l.) z Białegostoku. - Jednak kiedy je kupuję, zawsze czytam etykiety i szukam tych z największą ilością mięsa - tłumaczy.
Zgodnie z normami unijnymi parówki powinny zawierać przynajmniej 50 procent mięsa. I tak zazwyczaj jest. Producenci dają do kiełbasek od 50 do nawet 92 procent mięsa. Co jest w pozostałej części? Różne dziwaczne składniki, których proporcji producenci najczęściej w ogóle nie podają.
- To zazwyczaj tłuszcz, zmielone korpusy, skóry wieprzowe - mówi Tomasz Remus, dietetyk z Centrum Zdrowego Żywienia Ekostyl w Białymstoku. - Parówki zawierają też masę konserwantów, polepszaczy, przeciwutleniacz - dodaje. Zgodnie z normami unijnymi parówki powinny zawierać przynajmniej 50 procent mięsa. I tak zazwyczaj jest. Producenci dają do kiełbasek od 50 do nawet 92 procent mięsa. Co jest w pozostałej części? Różne dziwaczne składniki, których proporcji producenci najczęściej w ogóle nie podają.
Dietetyk tłumaczy, że konserwanty, polepszacze i przeciwutleniacze często powodują alergię. Ich częste spożywanie może także prowadzić do otyłości i chorób serca, bo tłuszcz, który zawierają łatwo odkłada się w naszym organizmie. Co zatem możemy zrobić? Rzecz jasna dokładnie czytać etykiety na opakowaniach i jeśli już mamy ochotę na parówki to wybierajmy zawsze takie, które mają najwięcej mięsa!
Tomasz Remus, dietetyk z Centrum Zdrowego Żywienia Ekostyl w Białymstoku: Z parówkami na prawdę trzeba uważać. W większości to produkt tłusty, niskogatunkowy, który zawiera resztki mięsa, korpusy, kości karku. Im tańsze parówki, tym gorsza jest ich jakość. Nie polecałbym parówek dla dzieci, gdyż zawierają fosforany i cytryniany, które hamują przyswajanie wapnia. Konserwanty natomiast powodują wiele alergii. Azotan sodu zawarty w parówkach jest tymczasem rakotwórczy.
- Parówki z szynki Sokołów
- cena 6 zł 71 gr
- zawierają 93 proc. mięsa
- A oprócz tego tłuszcz wieprzowy, który odkłada się w organizmie i może prowadzić do chorób serca, a także otyłości. Parówki zawierają także skrobię, wzmacniacz smaku i konserwanty.
- Berlinki
- cena 4 zł 90 gr
- zawierają 71 proc. mięsa.
- Reszta to woda, sól, stabilizatory, białko sojowe, wzmacniacz smaku, konserwanty. Te dodatki powodują uczulenia i alergie, także pokarmowe.
- Morlinki z indykiem
- cena 5 zł 90 gr
- zawierają 53 proc. mięsa
- A do tego woda, tłuszcz, skóry wieprzowe, sól, glukoza, konserwanty, polepszacze smaku. Zawarty w nich cytrynian sodu blokuje wchłanianie wapnia potrzebnego do rozwoju kości Sokołów kiełbaski z cielęciną cena 5 zł 30 gr zawierają 70 proc. mięsa Reszta to woda, białko sojowe, skrobia ziemniaczana, gorczyca, seler, które mogą uczulać, a cukier i przeciwutleniacze mogą być niebezpieczne dla cukrzyków.
- Morliny parówki śniadaniowe
- cena 4 zł 30 gr
- zawierają 33 proc. mięsa
- Reszta to mięso oddzielone mechaniczne, czyli skrawki ścięte z kości, tłuszcz wieprzowy, konserwanty, wzmacniacz smaku, który w nadmiernych ilościach może być rakotwórczy.
- Śląskie ekstra
- cena 5 zł 90 gr
- zawierają 82 proc. mięsa.
- Pozostałe składniki to woda, skórki wieprzowe, skrobia, białko sojowe, szczególnie niebezpieczne dla alergików oraz błonnik pszenny, migdały i konserwanty.
Bleee, parówkom nie!
Ja również nie jadam kupnych wędlin, szynek itp. Mięso staram się spożywać tylko pod postacią obiadową (Kurczak, wołowina, cielęcina). Poza tym robię wyjątki tylko dla kiełbas domowej roboty, bez konserwantów, spulchniaczy i wodorowęglanów. To samo dotyczy chleba staram się jeść tylko ten wypiekany przez moją mamę (na ekologicznej razowej mące).
OdpowiedzUsuńMam kilka blogów ale ten pewnie najbardziej Ci się spodoba:
http://biegpozdrowie.blogspot.com/
Pozdrawiam
u nas często robi się domowe mięso, mamy znajomego rzeźnika który jest wspaniały w swoim zawodzie
Usuń`. Hey jestem Nitsi zapraszam na swojego Bloga jest on także o urodzie zdrowiu itp.
OdpowiedzUsuńhttp://www.pamietnik-nitsi.blogspot.com/
Fuj, już nigdy więcej nie zjem parówek...
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie :) http://esia-modaiuroda.blogspot.com/
no, no, ciekawe :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie :)
jeśli spodoba Ci się mój blog, zachęcam do obserwowania :)
byłoby mi bardzo miło :)
pozdrawiam :)
Bleeeh dlatego ja nie tykam parówek prawie wcale... Chociaż czasem mam na nie straszną ochotę jak zdrowieję po zimowych choróbskach.
OdpowiedzUsuńZnalazłam Twoje zapytanie o naczynka u Misi. Skuteczne jest regularne łykanie witaminy C z/bez rutyny. Smarowanie nóg żelem chłodzącym, z dodatkiem arniki/kasztanowca. Należy unikać gorących kapieli, solariów, naglych zmian temperatury, zakładania nogi na nogę. Wskazana jest aktywność fizyczna. Jeśli problem jest duży i związany z niewydolnością żylną skontaktuj się z lekarzem.
OdpowiedzUsuńdzięki za radę, ale chyba udam się do flebologa...
Usuńco do tematu parówek zgadzam się totalne nie! to takie świństwo, ze szkoda gadać!
OdpowiedzUsuńniestety wiem co zawierają te parówki, ale one są takie pyszne :( nie umiem im powiedzieć NIE. Jestem łakomczuchem uwielbiam ,fasfudowe' żarcie. Pewnych nawyków się nie zmieni. Nie mam problemów z nadwagą, no i dawno nie jadłam tych parówkowych ,słodyczy' staram się je ograniczać, bo moja mama jest przeciwna temu więc wiadomo ;D Ostatnio jadłam je jakiś rok temu ;)
OdpowiedzUsuńto jest właśnie przemysł chemiczny, chemia potrafi wszystko nawet doprowadzić do tego że nasze kubki smakowe będą "wariowały" na sam smak danej rzeczy
UsuńW lipcu zeszłego roku nudziłam się w pracy, i tak sobie weszłam na podobny artykuł na temat parówek... Od tej pory tknęłam dosłownie jedną, w grudniu, w przerwie podczas ośmiogodzinnego wykładu na prawo jazdy :D Głodny nie wybrzydza. Ale tak to trzymam sięz dala.
OdpowiedzUsuńja też staram się trzymać z dala od parówek, ale czemu one są takie dobre ?! :D Całe szczęście bardzo rzadko je jjem ;) a te tylko 33 % mięsa w Morlinach brzmi strasznie...
OdpowiedzUsuńdodaję do obserwowanych ;)
pozdrawiam,
Iza
________________
http://healthyloveliness.blogspot.com/
A może są jakieś marki godne polecenia?
OdpowiedzUsuńJa już od paru lat nie jem parówek.. i jak czytam podobne informacje to wcale nie żałuję :))
OdpowiedzUsuńokropne... od kiedy trochę więcej dowiedziałam się na ten temat.. ciężko mi na to nawet spojrzeć :) mowimy NIE :D
OdpowiedzUsuńInteresująca dyskusja wywiązała się pod tym postem.:) Pozdrawiamy parówkowych nieskrytożerców.:)
OdpowiedzUsuń